Minął już ponad miesiąc, od czasu kiedy zakupiliśmy, wraz z Januszem, bilety lotnicze do Kirgistanu, tworząc tym samym podwaliny konkretnych przygotowań do wyprawy "Pik Lenin 2013".
W pierwszej dekadzie marca pewnym było więc, że polecimy, ale co dalej? - tego jeszcze nikt nie potrafił powiedzieć.
Przygotowanie wyprawy do Kirgistanu, na siedmiotysięczną górę, okazało się przedsięwzięciem bardzo rozbudowanym. Przekonaliśmy się o tym dopiero, w miarę zagłębiania się w temat i czytania relacji, opisów. Dużo bardziej skomplikowanym, niż wcześniej mogliśmy przypuszczać. Logistyka transportu, żywności, pozwoleń, a co dopiero samego wejścia, nas z lekka przytłoczyła.
Gdzieś na tym etapie, do naszej dójki dołączył Janek i razem z nim przystąpiliśmy do generalnych działań.
Na "pierwszy ogień" poszło przygotowanie medialne wyprawy. Niemało trudności sprawiło mi wyprodukowanie logo wyprawy - etykiety całego wyjazdu. Na co dzień nie bawię się programami graficznymi i trochę musiałem pokombinować, zanim powstał trójkolorowy "bochomaz", który teraz widzicie. W miarę upływu dni pojawił się również blog i Fanpage na FB. Systematycznie staraliśmy się zapełniać je treścią, zamieszczając ogólne informacje o wyprawie "Pik Lenin 2013", uzupełniając sylwetki uczestników, czy tym bardziej planując ramowo cały wyjazd.
Jakiś czas później kolega Wojciech Ganczarek udostępnił nam do wykorzystania serię zdjęć spod Piku Lenina, które zamieściliśmy w swoich materiałach.
Kolejnym poważnym tematem, za który musieliśmy się zabrać i ciągle go kontynuujemy, to sponsoring wyprawy i patronat nad przedsięwzięciem.
Weryfikacją moich umiejętności obsługi PowerPointa zajęło się zadanie "produkcji" ofert współpracy. Po kilku godzinach obróbki, wypełniania treścią (tym głównie zajęli się Janusz i Janek) i mojej edycji wizualnej, spod myszki wykluły się trzy PDFy, które do tej pory, na bieżąco aktualizujemy (do pobrania na blogu).
Z gotowymi ofertami współpracy mogliśmy zacząć wysyłać maile. Patronatem medialnym zajął się Janek, rozsyłał naszą prośbę do portali internetowych i mediów lubelskich oraz nawiązywał korespondencję. Wynik tego procederu okazał się zadowalający. Szczególnie do propagowania imprezy włączyły się portale - pozytywnie na nasz mail odpowiedziała większość z nich. Od trail.pl otrzymaliśmy nawet trzy chusty tunelowe, za które serdecznie dziękujemy.
Sytuacja gorzej wyglądała za to na polu lokalnych mediów - radia i prasy. Na nasze oferty patronatu pozytywnie odpowiedziało wyłącznie Radio Centrum (miejmy nadzieję, że współpraca się ułoży), zaś pozostałe zostały bierne bądź odmówiły. Byliśmy niemile zaskoczeni brakiem zainteresowania, a co więcej brakiem odpowiedzi, co świadczy jedynie o lekceważącym stosunku do nas. W środowisku lubelskim nieczęsto trafiają się wyjazdy podobnego typu, lecz jak widać lokalne media mają ciekawsze sprawy na głowie.
Równolegle do ofert patronatu medialnego, zajęliśmy się rozsyłaniem wniosków o patronat do konkretnych instytucji - Prezydenta Miasta Lublin, Prezydenta Miasta Puławy i Rektora UMCS.
Na odpowiedzi od władz samorządowych Puław ciągle czekamy (niedługo upłynie 30 dni od złożenia wniosków), Prezydent Miasta Lublina odmówił wsparcia ze względu na zbyt wąską rangę przedsięwzięcia, zaś parę dni temu otrzymaliśmy replikę od władz naszego Uniwersytetu.
Rektor UMCS zgodził się objąć naszą wyprawę Patronatem Honorowym. Decyzja ta wpłynęła na nas bardzo motywująco i tym bardziej dziękujemy Uczelni za wsparcie.
Pierwszy miesiąc przygotowań nie obył się również bez załatwiania spraw merytorycznych. Jak już wspomniałem - na samym początku sporządzony został ramowy plan dzienny wyprawy. Później w oparciu o źródła internetowe sporządziliśmy bazowy kosztorys, aby orientować się w zakładanych kosztach przedsięwzięcia. Ponad miesiąc temu nawiązałem kontakt z jedna z agencji turystycznych, działających pod Pikiem Lenina, w celu zorientowania się w kwestii pozwoleń czy cen. Otrzymałem konkretny cennik usług, który zamieściłem w poprzednim wątku .
Od dłuższego czasu zajmuje się także tematem apteczki wysokogórskiej. To zagadnienie niezwykle ważne, bardzo obszerne i nieprędko zostanie opracowane.
Janek poruszył kwestię szczepień ochronnych. To chyba jedna z najbardziej bieżących spraw. Kosztowało nas to trochę bieganiny, ale na ten moment ja i Janusz już zaszczepiliśmy się, zaś Janek ma to zrobić w najbliższym czasie.
Poza konkretnymi sprawami na bieżąco ciągle czytamy wiele relacji, oglądamy galerie i wymieniamy wrażenia z ludźmi którzy mieli okazję wchodzić na szczyt Piku Lenina, aby jak najbardziej wczuć się w temat wyjazdu.
Nie wspominam już, że w tle przyswajam sobie rosyjskojęzyczne treści, aby na miejscu, w postsowieckim kraju, móc nawiązać jakikolwiek kontakt i przynajmniej potargować się o ceny.
W toku spraw papierowych i multimedialnych nie zapominamy w końcu o przygotowaniach kondycyjnych. Od dłuższego czasu każdy z nas biega dystanse 10 -25 km, a sprzyjająca pogoda parę dni temu pozwoliła na dobre rozpocząć sezon rowerowy.
Właśnie w ten sposób wyglądało ostatnie ponad trzydzieści dni przygotowań. Biegania sporo, załatwionych zostało też kilka spraw, ale zabawa dopiero się zaczyna.
W najbliższym czasie czekamy jeszcze na odpowiedzi od ewentualnych patronów medialnych i honorowych. Po zamknięciu tej kwestii zajmiemy się rozsyłaniem ofert sponsorskich i wsparcia technicznego.
Sklejony zostanie także porządny plakat wyjazdu.
Jak najszybciej chcę ogarnąć wspomniany wyżej problem apteczki (apteczek). Gdy się to wreszcie uda - napiszę.
Jedną z bardziej istotnych praw jest kwestia żywności. To właściwie studnia bez dna. Bilans kaloryczny, składniki, płyny. Co jeść, jak jeść i dlaczego niezbyt wiele. Na ponad 20 dni niełatwo zaplanować dietę, a co więcej - przenieść wszystko na plecach, czy przewieźć samolotem w limicie 28kg.
Poruszona zostanie kwestia ubezpieczenia - pewne jest natomiast, że skorzystamy z oferty OEAV (wymieniałem z nimi korespondencję i polisa obejmuje teren Kirgistanu).
Zakupy sprzętu, pozwolenia, mapy i wiele, wiele innych spraw ciągle przed nami.
Wszystko po kolei ogarniamy ze sporym progresem, lecz mimu sześciu rąk, nie jest łatwo.
Trzymajcie kciuki.
Pozdrawiam,
Tomek D.
Powodzenia! Będziemy śledzić wyprawę.
OdpowiedzUsuń